W PR poświęcamy dużo czasu i pieniędzy na analizę ryzyka. Ale czy robimy to właściwie?
Naczelna Rada Adwokacka prognozuje, że w 2013 roku będzie w Polsce około 14500 adwokatów. Wielu z nich doradza firmom jak unikać ryzykownych decyzji.
To oni m. in. mówią: "Nie pozwalaj pracownikom korzystać z mediów społecznościowych, bo wcześniej czy później powiedzą coś co wpędzi firmę w kłopoty."
Z prawnego punktu widzenia takie ostrzeżenia mają sens – unika się kryzysów medialnych i rozpraw w sądzie. Ale patrząc na ryzyko z szerszej perspektywy, czy taka zapobiegliwość przynosi korzyści?
Na wszelki wypadek
Ostrożność jest priorytetem w pewnych profesjach, na przykład w usługach finansowych i ochronie zdrowia. Ale kampania PR lub prowadzenie bloga to nie chirurgia mózgu czy lądowanie z setką pasażerów na pokładzie.
Czasem rzucenie wyzwania ryzyku przynosi spektakularne sukcesy. Wiedzą o tym młodzi sportowcy, nieznani politycy i właściciele start-upów.
Mój trener narciarski powtarzał na treningu, że nigdy nie zjadę szybciej, jeśli nie będę pochylał się bardziej do przodu i na zakrętach nie będę mocniej naciskał na zewnętrzną nartę – wszystko to zwiększało ryzyko upadku. "Jak się raz dziennie nie wywrócisz, to się nie nauczysz" – dodawał z uśmiechem.
Nie takie ryzyko straszne
Ostrożność z jednej strony chroni przed błędem, ale jednocześnie ogranicza. Nie patrzymy na ryzyko ze wszystkich stron.
Kiedy postrzegamy ryzyko jako niskie, pozytywnie oceniamy sytuację. Lecimy samolotem na ważne spotkanie z klientem (mimo możliwości katastrofy), bo szykuje się intratny kontrakt.
Jeśli jednak sytuacja jest niepewna lub nietypowa (podpisanie umowy z klientem, o którym nikt nic nie wie albo rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej), mamy kłopot z właściwą oceną ryzyka.
Badania psychologa Daniela Gilberta z Uniwersytetu Harvarda pokazują, że radzimy sobie z ewentualną porażką lepiej niż to sobie możemy wyobrazić. Innymi słowy, przeceniamy intensywność i długość negatywnych uczuć związanych z przewidywanym niepowodzeniem.
Może lepiej zaryzykuj...
Moim zdaniem, dużym problemem w PR jest brak umiejętności oceny ryzyka związanego z odrzuceniem możliwości zmiany – szczególnie kiedy rzeczy mają się dobrze.
Jakie ryzyko wiąże się z tym, że nie pozwolisz pracownikom korzystać z Facebooka w godzinach pracy?
Jakie ryzyko wiąże się z tym, że nie zaczniesz pisać bloga?
Jakie ryzyko wiąże się z tym, że nie założysz firmowego profilu na Google+ i Twitterze?
Konkluzja
Najwięcej uczymy się w życiu i pracy nie z książek i blogów, ale dzięki działaniu, zdobywaniu doświadczenia i podejmowaniu ryzyka. W dłuższej perspektywie bardziej żałujemy tego, czego nie zrobiliśmy od popełnionych błędów.
Przeczytaj jeszcze raz tytuł tego artykułu: Nie rób tego – to zbyt ryzykowne.
Może powinien brzmieć: Zaryzykuj, bo za dużo możesz stracić.
Strona główna » ryzyko » Nie rób tego – to zbyt ryzykowne
18 maja 2012
Nie rób tego – to zbyt ryzykowne
Autor:
Bogusław Feliszek
o
17:28
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Ekspert zarządzania komunikacją kryzysową, konsultant public relations, trener medialny. Autor ponad 1,700 artykułów o PR, zarządzaniu ryzykiem i kryzysem, strategicznej komunikacji kryzysowej, komunikacji online, relacjach z mediami, wystąpieniach publicznych i pisaniu informacji prasowych. W poprzednim życiu poławiacz pereł. Nie lubi miejsca w samolocie daleko od wyjścia. Ulubiona książka: właśnie ją czyta :-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz